poniedziałek, 7 listopada 2016

WIELKI TRIUMF!

               Stała się wielka rzecz. Obroniłam licencjat. Zabawne prawda? Dla niektórych jest to zwykła formalność -kolejny egzamin, który jedynie poprzedza napisanie dłuższego referatu. Dla mnie to była walka, którą toczyłam przez bagatela uwaga ponad 2 lata. 
                Zacznę od tego, że temat pracy wymyśliłam wspólnie z promotorką a brzmiał on następująco: Ryzyko w grach hazardowych a ryzyko na rynku forex.  Byłam zachwycona. Do czasu…
Rozdział pierwszy był o ryzyku. Ogólne pojęcie, rodzaje i zarządzanie ryzykiem. Dużo pozycji. Na brak książek narzekać nie mogłam.  Z perspektywy czasu czytając moją pracę po raz któryś dużo bym tutaj pozmieniała. Mam tyle zastrzeżeń, że hej. Najszybciej napisany, ale najgorzej. Brawo ja.
Kolejny rozdział dotyczył hazardu. Wiecie jak mało książek jest o hazardzie ( nie licząc aspektu psychologicznego)? Tyle co nic. Pozostał Internet, gdzie strony nie budziły zbytniego zaufania i czasami niemożliwe było wykorzystanie ich w pracy licencjackiej. Jakoś się udało niektóre przemycić, co zaowocowało wesołą bibliografią – moją ulubioną jest pozycja: wwwjednorękibadyta.pl.
Rozdział trzy o Forexie o którym informacji tyle, że nie sposób ich przeczytać a co dopiero skrócić tak ażeby miało ręce i nogi. Miliony platform, szkoleń, czasopism , książek i porad jak grać. Wszystko wydawało się niezbędne do opisania i zawarcia w pracy. Nie wiedziałam co wybrać, każdy aspekt krzyczał : weź mnie, jak mnie zabraknie to ta praca będzie bez sensu – i naprawdę przy każdym kolejnym odrzuconym wątku myślałam, że właśnie gubię istotę tego rynku. Zdecydowałam na drastyczny krok i ominęłam jeden kluczowy element  : analizę fundamentalną. Skupiłam się na technicznej, która była niezbędna do przeprowadzenia symulacji gry krótkoterminowej. Odrzucając jedną z analiz miałam połowę materiałów z głowy, aczkolwiek to było dość ryzykowne bo mogło nie przejść u promotorki bądź recenzenta.  
Ostatnim były Symulację gry z wykorzystaniem wcześniej opisanych metod i systemów ograniczających ryzyko. Taka gra na niby w kasynie i na forexie. Mój ulubiony podrozdział!
I na koniec coś co mnie bardzo przerażało. Od samego początku pisania pracy obawiałam się tego najbardziej – porównania obu ryzyk . Metoda SWOT okazała się strzałem w dziesiątkę mojej promotorki za co jej serdecznie dziękuje. Sama bym na to nie wpadła a było wybawieniem. Mękę zamieniła w przyjemność.  I the endy.

  Tak wyglądało to w skrócie. Porozciągajcie sobie to na dwa lata. Dodajcie miliony wątpliwości, upadków i powstań. Rezygnację, irytację i lenistwo. Szczyptę zdenerwowania, zniesmaczenia i bezradności. Głównym składnikiem jednak był tutaj strach.  Wszystko potrafiłam zrównoważyć, na tyle że dałoby się to jakoś  ‘ przełknąć’. Brakowało mi jedynie odwagi aby ten paniczny lęk ( sama do końca nie wiem przed czym) jakoś rozpuścić. 

I Zupa była po prostu za słona.

_______________________________

Gdybym teraz miała powiedzieć czego się bałam to nie potrafiłabym. Wydaje mi się, że obawiałam się tak absurdalnych rzeczy, że nie jestem w stanie ich nawet nazwać. Myślałam, że nie podołam. Temat mnie przerósł. Bardzo obszerny, ciężki zwłaszcza dla kogoś kto po raz pierwszy miał styczność z rynkiem walutowy. To było 70 stron wojny jaką stoczyłam ze sobą. Chciałam skapitulować setki razy jak nie tysiące  i za każdym razem gdy wyciągałam tą białą flagę, czasami długo się jej przyglądając miałam w głowie jedno zdanie , które gdzieś kiedyś wyczytałam ‘ zawsze jest zbyt wcześnie żeby zrezygnować’. Chowałam ją za pas tam gdzie przeważnie trzyma się miecz i uzbrojona w jeden argument pozostawałam na polu walki.
Nie siedziałam jednak biernie. Szukałam wsparcia. Znalazłam. W rodzinie, przyjaciołach, którzy strasznie motywowali mnie do działania. Wierzyli bardziej niż ja.  Jest taki cytat  ‘ Kiedy chrzanisz wszystko i nikt Ci już nic nie mówi, to znaczy to, że dali sobie z Tobą spokój’. Nie dali mi spokoju choć momentami właśnie tego chciałam. Bywałam chamska, nieznośna odpowiadając na ich pytania o pisanie pracy. Zbywałam ich często zmieniając temat. A oni dalej swoje. Jak grochem o ścianę . Tacy kochani. Takie mam szczęście. Takich ich mam.
Dużo wydaje mi się dała mi też realizacja moich małych marzeń związanych z podróżowaniem. Autostop. Otworzył mnie wewnętrznie. Mierzyłam się ze strachem na bieżąco. Tu i teraz. Bez możliwości ucieczki przed nim. Konfrontacja bezpośrednia, z której za każdym razem ja wychodziłam zwycięsko. Nie miał szans. I chyba dlatego tak pokochałam stopowanie. Za te krótkie chwile triumfu.
               
Wygrałam.  
Zwyciężyłam.


Ps : Nie grajcie w kasynie. Nie grajcie na Forexie. Przgracie,
Ps2: Strach ma wielkie oczy. Pięści też,  mi kilka razy przywalił - mocno.
Ps3: Nie bójcie się bać.

wróć do

Szablon wykonała Shalis dla WioskaSzablonów przy pomocy AlexOloughlinFan, subtlepatterns.